poniedziałek, 7 stycznia 2013

Struna

Spacery zimowo-wiosenno-zimowe ostatnio dostarczyły kilku okazji do spotkania z sarnami a nawet i to jest ewenement w mojej okolicy z zającem! Sarny są dużo bardziej wdzięcznym obiektem do podziwiania. Jeśli stanie się i po prostu na nie gapi to one po prostu się gapią i można tak przez długi czas. Pewnie, że potem wystarczy się ruszyć choćby i w przeciwnym do nich kierunku a one jakby sam Czort je gonił pomkną w kierunku mniej lub bardziej określonym i tylko dla nich sensownym.
Zając tak stał i gapił się nie będzie, przynajmniej nie był-się-gapił. Wyfrunął spłoszony z zakrzaczonego pola jak ścigacz poduszkowy i po mniej więcej dziesięciu sekundach znikał gdzieś 300 metrów dalej w wierzbowym gąszczu.

"Ja nikogo się nie boję! Choćby niedźwiedź... to dostoję" 
Polska ma już siedem miesięcy i zaczyna pokazywać charakterek. Już nie tak po szczenięcemu patrzy się na przodków swoich śniadania i objady. Już nie z podniesioną zdziwieniem głową patrzy na kury ciocine. Teraz głowa jest wyciągnięta w linii łopatek a struny tylnych ud drgają do rytmu łowczego instynktu. I widzę w jej oczach wyrzut, jakby chciała powiedzieć "Naprawdę nie rozumiem! O co Ci chodzi? Dobra kurka, puść to Ci ją przyniosę, nawet nie zdążysz powiedzieć "kukuryku!"".
A ja stoję obok i wiem, że smycz musi trzymać, Polska musi zostać na miejscu, że muszę ją powstrzymać a powstrzymawszy za ten tród pohamowania żądzy muszę ją nagrodzić. I sam też na nagrodę zasługuję, bo i mi "gra muzyka".