środa, 2 lipca 2014

Mistrzostwa Europy w coursingu 2014

Mistrzostwa odbywały się w MALGA MILLEGROBBE – Lavarone, też mi to nic nie mówiło jak usłyszałem nazwę po raz pierwszy.
Przybliżymy:

  • Historycznie - miejsce to położone jest o rzut beretem, włoskim beretem od Trydentu, tak tego od soborów. Historycznie w samym MALGA MILLEGROBBE – Lavarone nic nigdy się nie wydarzyło do 27 czerwca 2014 r.
  • Społecznie - byłaby to dziura zabita dechami, gdyby nie to, że do jej zabicia zabrało gwoździ a może nie zabrakło tylko po prostu nikomu nie chciało się ich tam wtaszczyć. Większość populacji stanowią pasące się na halach krowy, pewnie dlatego strona internetowa gminy nie działa a impreza, na której pojawiły się setki chartów mogła się tam odbyć.
  • Geograficznie - Coś jakby mariaż Alpo-Dolomitowy. Rozległe strome doliny, płaskowyże porośnięte świerkami i paszą dla w/w krów. Wapień lub dolomit na każdym kroku, po prostu trudno nie potknąć się o jaskinie czy lejek krasowy.

Dobra dosyć zanim przestaniecie czytać.

Jako Polak powinienem utrzymać się w pewnym schemacie opowiadania. Zaczynamy niby od niechcenia, że niby coś tam, się gdzieś tam działo, niby nic. Potem rozbuchujemy monstrualnie wydarzenia koloryzując niemiłosiernie i łżąc bezczelnie. Następnie narzekamy, na co się da. Na koniec krytykujemy stwierdzając, że u nas to nawet w Kozich Brodach było o niebo lepiej. Hmmm.

No cóż, nie jestem zbyt dobrym gawędziarzem.

O mistrzostwach wiedziałem od zeszłego roku, ciężko o nich nie wiedzieć jak się człowiek interesuje charcimi zawodami. Jechać nie myślałem dopóki nie zadzwoniła Blanka z bardzo niejasnym projektem wyjazdu. Bo to, Marcin mówił, że można by, jakby jeszcze ktoś, wspólnie, ale na razie nie wiadomo kto, jak i czy na pewno. Sytuacja nie wyklarowała się bardziej do coursingu w Mechlinie na, którym umówiłem się konkretnie z Waldkiem. No to jedziemy, to znaczy najpierw zastawiamy gacie i jedziemy.
Pojechaliśmy.
Dotarliśmy.
Wystartowaliśmy.
Wygraliśmy.
Koniec.

No dobra nie całkiem.
Po przybyciu przywitały nas tłumy chartów z nieistotnymi człekokształtnymi plączącymi się pod nogami. Setki! Fantastyczne setki chartów!
Jeszcze zanim zdążyłem wyrzucić w powietrze mój wspaniały samo-rozkładający się namiot na "polu namiotowym" (czytaj podbagniona łąka upstrzona krowim łajnem) za jedyne 10 ojro za noc, poczęstowali zostaliśmy kawałkiem tortu w postaci wiadomości:
"EL Casar Farlat wygrała i jest nową mistrzynią Europy!"
Fantastycznie! Nieźle ustawiła poprzeczkę.
Potem było mało przygodowo. Do weterynarza. Po darmową oliwę z oliwek i owocowo-warzywną psią karmę, lub według niektórych środek przeczyszczający. Reszta dnia upłynęła na rozbijaniu się i imprezowaniu. 
Drugi dzień starty CP i zwycięstwo Polaków, w każdym tego słowa znaczeniu. Charty polskie z Polski zgarnęły podium. Mistrzostwo Europy dla NIECIERPKA Arcturus, wicemistrzynią została KASIA, trzecie miejsce dla Doli. Impreza.
Trzeci dzień to starty charcików włoskich Zuella Gorzowska Panorama zajęła 3 miejsce! Pierwszy raz w historii Charcik włoski z Polski na ME i podium! Pokonała ponad 20 rywalek! 

No i borzoje, Jurajskij Biskupstwo z piątą lokatą.

To nie jest oczywiście kompletna lista chartów z Polski, jak ktoś jest ciekawy to wyniki są tu: 
http://www.eurocoursing2014.it/en/

 Coursing jak to coursing. 
Wszyscy narzekają na operatora wabika (że dupa), podłoże (że nierówne), teren (że niebezpieczny), pogodę (że za ciepło, albo za zimno, za sucho, albo za wilgotno, za jasno, albo za ciemno ... ), tory (że bez sensu), organizatorów (że sekretariat jest do bani, punkty źle podliczone, że regulamin to mówi inaczej, a pani starsza co robi za (pożal się Boże) konferansjera, przeciąga niemiłosiernie i w ogóle to mówi niewyraźnie i zmyśla). Z ocenami sędziów nikt się oczywiście nie zgadza (i słusznie).

Większość jednak dobrze się bawi, nawiązuje nowe znajomości, śmieje się do rozpuku i swawoli. 

Jak uświęcona tradycja każe, najwięcej po wszystkim do powiedzenia mają Ci, co to ich nie było. Najlepiej wszystko wiedzą i najgłośniej o tym mówią perorując w zacietrzewieniu godnym lepszej sprawy.

I ja tam z gośćmi byłem, miód i wino piłem.

P.S.
Od niemal roku było wiadomo, że mistrzostwa odbędą się w górach, łatwo sprawdzić co to za góry z czego zbudowane i co to oznacza. Jeśli ktoś spodziewał się, że organizatorzy wjadą tam walcem i wyzbierają nie tylko kamienie, ale i szyszki, to chyba was ... .