
Tyle. Brak ekscesów związanych z załatwianiem pozwolenia nie znaczy, że zapałałem do tego projektu jakimikolwiek cieplejszymi uczuciami. Jeszcze żadne "regulacje" ograniczające nie przyczyniły się do rozwoju dziedziny, której dotyczą. Przynajmniej ja nie znam takiego przypadku.
Co do kłusowania lub psów "szkodników". Jakiś czas temu podczas spaceru nad Wartą natknęliśmy się na zagryzionego sorka. Nie zagryzł go pies kłusownika, bo sorek spokojnie gnije sobie w trawie. Jeśli chodzi o charty to w promieniu co najmniej 10km od miejsca mojego zamieszkania moja charcica to jedyna charcica. O ile mi wiadomo to 5 miesięczny szczeniak nie wychodził sobie na polowaczkę podczas mojej nieobecności w domu. Sorek padł od zębów zwykłych kundli uganiających się po okolicy. Mój znajomy ma dwa przesłodkie kundelki. Jeden stróżujący na uwięzi a drugi uwięzi nie potrzebuje, bo jego najsroższą bronią wobec czegokolwiek większego niż on sam, wydawałoby się, jest jego "wzrok kota ze Shreka". Jakiś czas temu ci dwaj kamraci wybrali się na obchód okolicy. Nadarzyła się okazja - uwięź nie wytrzymała. Owocem wycieczki były 24 - słownie dwadzieścia cztery zaduszone kury w sąsiedztwie.
Gdyby chcieć wprowadzić odpowiednik "charcich regulacji" dla ludzi miałoby to więcej sensu. "Pozwolenie na hodowanie człowieka i jego mieszańców". W końcu każdy z nas jest potencjalnym i rzeczywistym zagrożeniem dla własnego gatunku a na pewno dla wszystkich naszych braci mniejszych.